Views: 13
Dokładnie rok temu (2023) na przełomie września i października moje zdrowie znacząco się pogorszyło. Chodziłem od lekarza do lekarza.
W tzw. międzyczasie zaliczyłem tygodniowe pobyty w szpitalach, które w zasadzie niczego nie poprawiły. Od przysłowiowego Annasza do Kajfasza – bez diagnozy.
Wreszcie moja przyjaciółka od serca poleciła mi wybitnego polskiego fachowca. Poszedłem na wizytę przedstawiłem dotychczasowe wyniki badań.
Moja pierwsza wizyta zakończyła się tym, że ów lekarz dał mi skierowanie, które miało wyeliminować lub potwierdzić choćby jedną z czterech chorób, na które otrzymałem skierowanie. Tylko dodam, że każda z tych chorób mogła się skończyć moją śmiercią.
Jestem wierzący katolik, ale bez większej przesady. Tak czy inaczej zawsze byłem i jestem blisko Kościoła i prawd wiary. Jednak, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że grozi mi śmierć zmobilizowałem, żeby żyć w stanie Łaski Uświęcającej iI przyjmować Ciało Pana Jezusa.
Niemal jak uczeń w dzienniczku robiłem badania odbierałem wyniki i wkładałem do swojej historii: choroby, którą sobie założyłem w podręcznym zwykłym segregatorze.
Trzeba jeszcze pamiętać, że polska państwowa służba zdrowia kuleje od wielu lat na obie nogi, a z prywatną, mimo że Warszawa też czasami różnie bywa.
Piszę o tym dlatego bo nawet jak się ma skierowanie niełatwo znaleźć przychodnię, która robi bardzo wyspecjalizowane badania.
Fakt faktów badania zrobiłem. Aha w międzyczasie przyszedł taki moment, że w kościele parafialnym nawet nie do końca zdając sobie z tego sprawę powiedziałem w myślach Jezusowi, że jeżeli On tak chce jestem przygotowany, żeby umrzeć.
Potem z segregatorem wypełnionym wynikami badań poszedłem na kolejną wizytę do specjalisty, która miała tylko dwa warianty sklep z trumnami albo z szampanem.
Pan doktor mnie uspokoił i powiedział spokojnym ciepłym głosem. Panie Jacku wszystkie Pana wyniki są w granicach normy, ale jest Pan w takim wieku (57 l) że spotykamy się w przyszłym roku zrobi Pan wtedy tylko te badania, które będą niezbędne.
Właśnie niedawno tegoroczne badana (2024) zrobiłem skonsultowałem z lekarzem. Wszystko ze zdrowiem u mnie OK.
Oczywiście że się leczę na różne choroby, ale póki co nie noszą one znamion śmiertelnych. Chociaż zawsze trzeba na siebie uważać, a wbrew pozorom najbardziej na przejściu dla pieszych, kiedy bardzo dziwni ludzie przebiegają (myśląc, że zdążą) przed karetkami pogotowia lub innych służb, które jeżdżą bardzo szybko na sygnale do bardzo pilnej interwencji.
Nie chcę nikogo obrażać mówiąc o takich ludziach – stado baranów. Ale wybaczcie, jak ja mam to nazwać inaczej, kiedy na moich oczach takie głupoty rozgrywają się w Warszawie przy Rondzie Wiatraczna przynajmniej 10 razy w tygodniu. I co ma zrobić kierowca karetki zwalnia przed baranami, którzy nie wiedzą, że jak jedzie karetka pogotowia na sygnale, aby ratować czyjeś życie liczą się ułamki sekund.
Żeby było sprawiedliwie to dodam, że kierowcy samochodów osobowych różnych marek nagminnie zajeżdżają drogę pojazdom uprzywilejowanymi. Ja rozumiem, że oni mają kłopoty z myśleniem. Dlatego apeluję ludzie ogarnijcie się. I nie przeskakujcie też przed rozpędzony tramwaj czy autobus, bo może to być wasz ostatni skok. Amen.
brat Jacek