Views: 3
Jeszcze będąc dzieckiem i później dojrzałym człowiekiem zastanawiałem się, dlaczego gdziekolwiek bym nie pojechał na obszarze całej Polski wyrażano się niepochlebnie
o mieszkańcach Warszawy?
Nie lubiano i nie lubi się miasta, które jedyne na obecnym terytorium tego kraju zostało zniszczone w 80%. Może wzięło się to stąd, że cały naród zmuszony został przez ówczesne władze do odbudowy stolicy? Niekoniecznie.
Moim zdaniem na taki obraz Warszawiaka i to w jaki sposób mówiło się potem na temat odbudowanej ze zgliszcz Warszawy złożyło się wiele. Na obraz ten zapracowało wielu jej nowych mieszkańców, przez wiele lat.
W 1 września 1939 roku Warszawa liczyła sobie 1295 tys. Ludności (z tego 29% ludność żydowska, druga co do wielkości społeczność żydowska po tej w Nowym Jorku), przed rozpoczęciem kampanii wrześniowej w 1939 r. – 1307 tys., a po zakończeniu, czyli już w czasie okupacji niemieckiej – 1265 tys. ludności (dane GUS).
„Niemcy w okupowanej Polsce od pierwszych tygodni prowadzili politykę bezwzględnego terroru, zmierzającą do wyniszczenia polskiej ludności. Warszawa jako nie tylko największe, ale i najbardziej aktywne społecznie, politycznie i kulturalnie skupisko Polaków, stała się terenem jego szczególnego nasilenia. Stosunek władz okupacyjnych do stolicy Polski i jej mieszkańców najlepiej oddaje wypowiedź generalnego gubernatora okupowanych ziem polskich Hansa Franka: „W kraju tym znajduje się pewien punkt będący źródłem wszelkich nieszczęść; jest nim Warszawa. Gdyby w Generalnej Guberni nie było Warszawy, wówczas trudności, z którymi się borykamy, zmalałyby o 4/5. Warszawa jest i będzie ogniskiem wszelkich zaburzeń, miejscem,
z którego niepokój rozchodzi się po całym kraju” (Okupacja i ruch oporu w Dzienniku Hansa Franka 1939–1945, t. 2: 1943–1945, wybór i oprac. pod nauk. kier. S. Płoskiego: L. Dobroszycki
i in., Warszawa 1970, s. 327-328).”
O zagładzie Warszawy przed i po wybuchu Powstania Warszawskiego pisałem już na łamach bloga przypomnę jednak.
Po zerwaniu paktu rosyjsko – niemieckiego, czyli od chwili, gdy Niemcy zaatakowali Sowietów Warszawa okupowana przez Niemców była celem nalotów bombowych już nie niemieckich jak to miało miejsce począwszy od 1 września 1939 a sowieckich.
Po upadku Powstania w getcie warszawskim Niemcy przystąpili do metodycznego niszczenia terenów getta. Jeszcze przed wybuchem Powstania Warszawskiego w wyniki licznych bombardowań, ostrzałów artyleryjskich zniszczone zostało kolejne 25% substancji Warszawy. Aktu końcowego niemal całkowitego zniszczenia Warszawy Niemcy dokonali po upadku Powstania Warszawskiego.
Oto fragment z artykułu „Warszawa miasto, którego już nie ma” ze strony Warsaw Institute:
„W planowym rabowaniu i grabieniu Warszawy uczestniczyły trzy piony: wojskowy, cywilny oraz SS i policji. Istniała swoista specjalizacja, co poszczególne piony mają rabować. Tak np. Wehrmacht demontował i wywoził wyposażenia fabryk, urządzenia gospodarcze, maszyny, surowce, żywność, tekstylia, kable, przewody elektryczne i inne. SS rabowało tekstylia, futra, dywany, pieniądze i wszelkie kosztowności. Pojawił się nawet spór między gubernatorem dystryktu warszawskiego Ludwigiem Fischerem a namiestnikiem Kraju Warty Arturem Greiserem, który z nich ma zabrać meble z Warszawy. Jeden z badaczy Marian Chlewski wyliczył, że Niemcy wywieźli wówczas z Warszawy 45 tys. wagonów zrabowanych dóbr.”
I jeszcze kolejny fragment cytowanego artykułu:
„Do oczyszczonych rejonów miasta ze wszystkiego co posiadało jakąkolwiek wartość materialną, wkraczali podpalacze z Brandkommando. Działano zgodnie z wcześniej przygotowanym planem, podpalając dom po domu, kwartał po kwartale. W ślad za Brandkommando szło Sprengkommando wysadzające w powietrze wybrane obiekty. Oprócz budowli zabytkowych i domów mieszkalnych, niszczono także zakłady przemysłowe oraz urządzenia miejskie, sieć tramwajową, elektryczną i telefoniczną. Akcję wspierały specjalne jednostki Technische Nothilfe, czyli saperskie oddziały policji. Akcja ta była prowadzona do 16 stycznia 1945 r. Zlikwidowane zostało wówczas 30% zabudowy miasta, czyli więcej niż uległo zniszczeniu w trakcie dwóch miesięcy walk. Wówczas też zniszczono większość zabytkowych budowli i obiektów o ogromnym znaczeniu dla tożsamości narodowej. Warto jednak zaznaczyć, że np. zbombardowany w 1939 r. Zamek Królewski Niemcy wysadzili
w powietrze, kiedy jeszcze trwało Powstanie Warszawskie.”
Jak podają źródła w styczniu 1945 roku, czyli po wyzwoleniu Warszawę zamieszkiwało około 100 tys. ludności. Niektóre źródła podają, że 140 tys. Tylu Warszawiaków wróciło z tułaczki,
z obozów koncentracyjnych i z przymusowych robót w Niemczech, gdzie zostali wywiezieni po upadku Powstania Warszawskiego.
Na całym świecie rzeczą naturalną jest to, że duże miasta przyciągają ludność z obszarów wiejskich, z obszarów mniej uprzemysłowionych. Ludzie migrują do miast za tzw. chlebem, często licząc na poprawienie sytuacji życiowej, bytowej. Nie jest powiedziane, że w większości są to osoby chcące wtopić się w tkankę miasta, żyć jego historią i zwyczajami. Wielokrotnie tak nie jest. Często wśród tych migrujących są ludzie, którzy nie chcą osiąść w mieście na stałe, wielu z nich pracuje w Warszawie na tzw. „czarno”.
Można się domyślać, że zamieszkanie w Warszawie w pewnym sensie nobilitowało, nadawało prestiżu. Osoby takie czuły się często lepsze od mieszkańców innych mniejszych miast
i miejscowości w Polsce. Bywało, że tacy „warszawiacy” werbalizowali swoją wyższość, choć jeszcze nie tak dawno znajdowali się zupełnie w innej sytuacji.
W mojej ocenie właśnie ci „warszawiacy” (nie wszyscy, pewna ich część) jeżdżąc po kraju swoim niewłaściwym zachowaniem budowali i nadal budują negatywny obraz mieszkańca stolicy. Zjawisko nasiliło się pod koniec lat 70 (tzw. era gierkowska) i na początku lat 90, szczególnie od momentu zniesienia zakazu meldunku w stałym miejscu pobytu.
Z czasem do osób migrujących do Warszawy przylgnęła etykietka „słoik”. Nadal w okresie świątecznym czy w okresie majowego weekendu Warszawa pustoszeje. Na to są dwa wyjaśnienia. Wielu Warszawiaków nie chce spędzać świąt w mieście, wielu jedzie do rodzinnych stron.
Aby nie zostać posądzonym o pewnego typu dyskryminację, wyjaśnię.
Mam świadomość (jak wyżej wspomniałem), że tak zwana żywa tkanka miasta, każdego większego, szczególnie bogatego w infrastrukturę przemysłową, usługi, dające możliwości zrobienia kariery zawodowej, lepszych zarobków jest zasilana przez ludność z prowincji, mniejszych miejscowości. To proces naturalny i charakterystyczny dla dużych miast na całym ziemskim globie.
Im większe miasto, o większej strukturze urbanistycznej i liczbie tzw. starych mieszkańców sprawniej, w sposób jakby naturalny ludność napływowa przystosowuje się i wrasta w tkankę miasta nie powodując większych zmian w obyczajach, zachowaniu.
Niestety Warszawa jest jednym z tych niechlubnych wyjątków, gdzie struktura urbanistyczna
i przemysłowa została zniszczona w czasie II wojny światowej. Wszelkie dobra zostały wywiezione przez okupanta niemieckiego. Olbrzymia liczba ludności Warszawy został wymordowana w czasie okupacji przez Niemców – około 180 tys. ludności cywilnej oraz 18 tys. Powstańców. Wielu Warszawiaków nie wróciło do swojego miasta. Wielu zginęło na wszystkich frontach II wojny światowej lub zostali wymordowani w Katyniu przez sowietów.
Mimo wielu trudności Warszawa została odbudowana, nadal jest stolicą Polski (na pewno stolicy nie przeniesiemy jej do Krakowa).
Zabrzmi to może jak żart. Odbudowa Warszawy trwa do dnia dzisiejszego. Dlaczego? W stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości, 11 listopada 2018 r., prezydent RP Andrzej Duda ogłosił decyzję o odbudowie pałacu Saskiego stojącym na jednym z najważniejszych placów miasta w Warszawie. Budowla ta jak wiele innych została zniszczona przez Niemców. Budynek wysadzono w powietrze po upadku Powstania Warszawskiego. Zachował się jedynie środkowy fragment kolumnady pałacowej, mieszczący Grób Nieznanego Żołnierza.
Jestem związany z Warszawą co najmniej od pradziada. Tu się urodziłem i wychowałem. Jednak już przed wieloma laty (w latach 80) miałem nieodparta chęć, tak jak zrobiło to wielu Warszawiaków wyprowadzić się z Warszawy. Zniechęcało mnie to o czym pisałem wyżej, mianowicie niechęć do warszawiaków, do wszystkiego co warszawskie, niechęć do Warszawy, ta etykietka, którą też nam starym Warszawiakom przyklejono, obyczaje wprowadzone przez setki tysięcy, którzy zamieszkali. Przypominam jeszcze raz, do Warszawy wróciło około 100 tys. Ludności, czyli co 10 Warszawiak.
Powtórzę się. Na przyklejoną negatywną etykietkę zapracowali tzw. „nowi warszawiacy”. Często jeżdżąc po naszym kraju prezentowali butę, arogancję wobec mieszkańców innych obszarów Polski. Cóż kulturę zachowania, nawyki, sposób myślenia jak to się mówi potocznie wynosi się z domu rodzinnego. Niestety w dużej mierze ci „nowi warszawiacy”, słoiki swojemu potomstwu nie zawsze przekazywali pozytywne modele wychowania czy raczej zachowania. Nie wychowywali i nadal nie wychowują swoich dzieci w duchu pamięci o historii tego miasta, w duchu starych obyczajów miejskich panujących w dużym mieście. Bo skąd mieliby znać historię Warszawy, wiedzieć i interesować się tym w pogoni za osiągnięciem przede wszystkim właściwej pozycji społecznej i zasobów finansowych.
Jak doskonale wiadomo przed II wojną światową Warszawa była centrum nie tylko życia politycznego, społecznego, ale też kulturalnego Polski. Dlatego Niemcy w swoich planach (wyżej o tym pisałem) chcieli zetrzeć to centrum kraju, którego tak nienawidzili, z map nie tylko Polski, ale i Europy.
Dla tych, którzy chcieliby poznać bliżej historię miasta polecam m.in. artykuły zamieszczone w witrynach, do których podałem linki oraz artkuły pisane przeze mnie na blogu Życie Warszawy 24 w zakładce historycznej i w felietonach.
https://wielkahistoria.pl/przedwojenna-warszawa-w-liczbach-zaskakujace-fakty-i-statystki/
https://warsawinstitute.org/pl/warszawa-miasto-ktorego-juz-nie-ma/
Na koniec mała refleksja. Patrząc z perspektywy czasu z przykrością stwierdzam, że z roku na rok postępuje u młodych Polaków degradacja wiedzy o historii własnej Ojczyzny. Tak się dzieje z wielu powodów a co najbardziej bulwersujące nie jest to winą kolejnych pokoleń młodych ludzi. Dla wielu młodych Polaków słowo patriotyzm jest pojęciem czysto abstrakcyjnym. To widać na każdym kroku. W modzie jest tzw. europejskość.
Mamy wspaniałe muzea, które ukazują bogatą historię naszego Narodu. Osobiście jestem ciekaw ilu mieszkańców Warszawy odwiedziło choćby Muzeum Powstania Warszawskiego?
Marek R
Komentarz Jacka
Myślę, że za mój komentarz do powyższego mogłaby posłużyć taka historia. Otóż bardzo często będąc dzieckiem, w wieku mniej więcej 8- 11 lat, a była to gdzieś połowa lat 70-tych XX wieku, czyli jeszcze okres PRL-u wyjeżdżałem z rodzicami albo z jednym z rodziców na wakacje do dziadków na wieś w dawne województwo radomskie.
Wtedy przez dużą część dzieci zamieszkujących wspomnianą wieś, nawet przez bliskich mi kolegów i koleżanki byłem określany jako ten „warszawiak”, lub „miastowy”. Nie mówiono do mnie po imieniu ale właśnie określano jak wcześniej napisałem. W tamtym czasie nie przywiązywałem do tego większej wagi, choć szczerze powiedziawszy było mi bardzo przykro, kiedy mnie tak nazywali, ponieważ nie czułem się jak jeden z nich tylko jak ktoś zupełnie obcy.
W późniejszych latach generalnie nie miało to już większego znaczenia, bo Polska weszła okres, w którym były sprawy ważniejsze niż tego typu animozje. Wtedy też można tak powiedzieć ludność wiejska zaczęła się jednoczyć z ludnością miejską. Działo się to nie bez przyczyny, bo środowiska te właśnie jednoczyła osoba naszego Ojca Świętego papieża Jana Pawła II. Choć władze PRL-u starały się skłócić wewnętrznie Polaków okres pontyfikatu naszego Papieża był pewnego rodzaju rekolekcjami dla całego narodu i okresem jednoczenia się wszystkich środowisk bez względu na miejsce zamieszkania, pochodzenie, wykształcenie.
brat Jacek